Ani on czarny, ani jedyny

Fot. Trafnie.eu

Od czwartkowego wieczoru trwa ogólnonarodowa dyskusja o naprawie polskiej piłki. Równie niedorzeczna, jak wcześniej wiara w jej wielkość.

Najczęściej pojawia się określenie „kompromitacja polskich drużyn”. O tyle śmieszne, że odpadnięcie Lecha i Jagiellonii w konfrontacji z drużynami z Belgii należało brać pod uwagę, więc co to za kompromitacja?

Najbardziej boli, że Legię, czyli mistrza Polski, zleli jacyś Luksemburczycy. A dlaczego? Bo naiwni uwierzyli w słowa prezesa Legii, że ta ma brylować w Europie. Przed dwoma laty udało jej się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, co  miało owe ambicje uwiarygodnić. Ale proszę sowie przypomnieć w jakich doszło do tego okolicznościach.

Legia wczołgała się wtedy do wymarzonej ligi tylko i wyłącznie dlatego, że w decydującej konfrontacji wylosowała najsłabszego przeciwnika z możliwych! A mimo to miała i tak koszmarne problemy w Warszawie w rewanżu z irlandzkim Dundalk. Dlatego po końcowym gwizdku atmosfera na stadionie przypominała stypę, zamiast radości z upragnionego awansu.

Poziom prezentowany przez polskie drużyny w europejskich pucharach nie zmienia się praktycznie od lat. Trzeba to tylko umieć zauważyć. Bo czym różni się wyeliminowanie Legii przez Luksemburczyków od zlania Cracovii przez Macedończyków, czy odprawienie Lecha przez Islandczyków? Kto ma ochotę niech posprawdza szczegóły z ostatnich kilku sezonów.

Czyli reasumując – nazywanie 16 sierpnia „czarnym dniem polskiej piłki” jest totalnie niedorzeczne. Ani on czarny, ani jedyny. To był mniej więcej taki „czarny dzień”, jak przed mistrzostwami świata potęgą była polska reprezentacja. Też nikt nie chciał zauważyć jej rzeczywistych możliwości. Łatwiej było uwierzyć w wielkość po 4:0 z Litwą, niż w realia po 0:4 z Danią.  

Znów pojawiają się te same hasła, już mocno niestrawne, związane z naprawą polskiej piłki. Hasłami jednak niczego się nie naprawi. Bo skoro rodzimą ligę zatruwają obcokrajowcy, dlaczego kluby ciągle ich kupują? Skoro to zagraniczny „szrot”, dlaczego kolejny sezon znów ktoś z tego grona został wygrany najlepszym zawodnikiem ligi? Skoro mamy taką zdolną młodzież, dlaczego jej najlepsi przedstawiciele (Kapustka, Jach) nie zdołali nawet zadebiutować w zachodnich klubach, do których ich sprzedano? Skoro zawodnicy w Ekstraklasie zarabiają za dużo, kto im chce tyle płacić? Skoro polska myśl trenerska jest taka dobra, dlaczego nikt nie chce w innych krajach zatrudniać jej przedstawicieli?

Pytania można mnożyć, choć zamiast tego lepiej postawić prostą tezę – nikomu tak naprawdę nie zależy na prawdziwych zmianach. Zbyt wiele mniejszych i większych interesów by przez to ucierpiało. A każdy myśli tylko o własnym.

Prosty przykład. Praktycznie wszyscy narzekają na wyśmiewany przeze mnie od samego początku system rozgrywek ESA37. Ale jeśli dobrze pamiętam kluby niedawno nie chciały jego zmiany, bo przy mniejszej liczbie ligowych kolejek dostałyby trochę mniej pieniędzy z praw do transmisji telewizyjnych.

Po czwartkowych meczach głos zabrał też prezes PZPN Zbigniew Boniek. Wniosek z wywiadu z nim przeprowadzonego bije już z tytułu (za: wp.pl): „Mamy poukładaną piłkę. Problemem są ludzie”.

Racja, szczególnie prezesi, panie prezesie…

PS: Prezes Legii wystosował dziwny list otwarty do kibiców swojego klubu. Odpowiedzieli mu transparentem podczas niedzielnego meczu z Zagłębiem Sosnowiec [patrz zdjęcie].

 ▬ ▬ ● ▬